niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 9

Dzisiejszego ranka było jeszcze gorzej niż wczoraj. Do bólu głowy i mięśni, doszedł jeszcze ból gardła. Ledwo doszłam do łazienki, gdyż każdy, nawet najmniejszy ruch sprawia mi ból. Jakbym była cała poobijana i posiniaczona. Spojrzałam w lustro i przestraszyłam się samej siebie. Myślałam, że to niemożliwe, a jednak: wyglądałam jeszcze gorzej niż wczoraj. Wzięłam więc szybki prysznic, aby doprowadzić swoje ciało do stanu "używalności". Na co dzień nie lubię się malować, ale w ostatnich dniach sytuacja tego wymaga. "Szybko" ubrałam się i wyszłam z hotelu. Jak codziennie, zaszłam po kawę i croissant'a. Dzisiejszy poranek był ciepły, a zarazem orzeźwiający. Szłam więc powoli, rozkoszując się wiatrem, który był w tej chwili ukojeniem mojego bólu. Nagle moje spodnie zaczęły wibrować, co oznaczało przyjście SMS'a. Mój kochany kolega Harry tęskni od samego rana. Wiadomość brzmiała: "Daj czadu na tym casting'u. Na pewno Cię przyjmą. Trzymam kciuki. xx ". Natychmiast mu odpisałam: " Dzięki. Mam nadzieję, że klisza nie pęknie, kiedy będą robić Ci zdjęcia. Ja też trzymam. Buziaki.". Wyciszyłam telefon i weszłam uśmiechnięta do środka, gdyż trzeba robić dobrą minę do złej gry. A poza tym, wiadomość od Harry'ego polepszyła mi humor. Usiadłam na krzesełku i spokojnie zaczekałam na swoją klej. W końcu wywołali moje imię. Przed drzwiami do sali wzięłam głęboki oddech i pomyślałam o słowach przyjaciela. "Dam czadu". Nacisnęłam lekko klamkę i weszłam do środka...

No cóż. Nie było chyba aż tak źle. Nie przewróciłam się i chyba w miarę naturalnie zapozowałam. Wypytali mnie także o kilka rzeczy i powiedzieli, że się odezwą w ciągu tygodnia. Złapałam taksówkę i pojechałam do hotelu. Zostały mi tylko dwie godziny do odlotu. W ciągu trzydziestu minut byłam w swoim pokoju i sprawdzałam, czy niczego nie zostawiłam. Po upewnieniu się, zeszłam do recepcji, aby się wymeldować. Taksówką udałam się na lotnisko, gdzie byłam w ciągu 20 minut. Szybko przeszłam odprawę i zanim się obejrzałam, już siedziałam w samolocie do mojego ukochanego Londynu. Dużo osób narzeka na to miasto, a ja nie wyobrażam sobie życia w jakimkolwiek innym mieście. Trochę dziwne, wiem. Ale już się przyzwyczaiłam do tego, że wszystko co mówię, myślę lub robię jest dziwne. Możliwe, że to dlatego nie miałam nigdy prawdziwych przyjaciół. Byli tylko dobrzy koledzy i dobre koleżanki, które rozmawiały ze mną tylko w szkole, a w wakacje byłam dla nich duchem. Zainteresowały się mną dopiero, gdy dowiedziały się, że dostałam propozycję wyjazdu do Londynu i kontrakt w agencji modelek. To właśnie wtedy postawiłam wszystko na jedną kartę: modeling. Zakończyłam naukę w wieku 16 lat i przyjechałam do Londynu, żeby podbić świat mody. I póki co, jeszcze ani razu nie żałowałam swojej decyzji. Pamiętam, jak kiedyś w szkole nauczycielka biologii zaczęła nam opowiadać o modelkach: 38 cm w biodrach, anoreksja i mdlenie na wybiegu. Ale tak naprawdę jest inaczej. Jestem chuda, bo dbam o siebie, w biodrach mam 67 cm i wcale nie jestem chora na anoreksję. Znowu dziwne, bo jestem inna niż stereotyp. Ale żeby nie było tak nudno, to wcale nie jest tak, że modelki nie lubią siebie nawzajem. Moja przyjaciółka (tak, dobrze  czytacie, przyjaciółka) też jest modelką. Co prawda rzadko się widzimy, bo Julia mieszka w Nowym Yorku, ale zawsze mamy tematy do rozmów. O, i znowu dziwne. O swoim życiu zawsze myślę podczas lotu samolotem. Jakie ja mam skomplikowane życie... Nie, nie skomplikowane. Po prostu dziwne. W wieku osiemnastu lat, byłam już w połowie krajów świata i na każdym kontynencie. Poza tym, mieszkam sama w Londynie, a samolot to mój drugi dom. Kurczę, chyba mam gorączkę, bo znowu myślę o głupotach. Moja głowa pęka od ciśnienia i bólu. A jeszcze kilkadziesiąt minut lotu...



_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, tak późno i bezsensowny. Postaram się poprawić w następnym tygodniu :)
Pozdrawiam, Lexi :*