sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 8

W nocy nie mogłam spać. Ciągle przewracałam się z boku na bok, a kiedy już zasypiałam, odezwał się mój telefon z wiadomością, że już czas wstawać. Kiedy się podniosłam, lekko się zachwiałam i znowu opadłam na łóżko. Zrobiło mi się czarno przed oczami, a po całej głowie rozlał się ból. Spróbowałam jeszcze raz wstać, tym razem spokojnie i bez gwałtownych ruchów. Trochę podziałało. Wzięłam więc tylko tabletkę przeciwbólową i udałam się pod prysznic. Woda w małym stopniu oczyściła moje ciało z bólu. Kiedy tylko spojrzałam w lustro, przestraszyłam się samej siebie. Prawdopodobnie wyglądałam gorzej niż zombie z jakiegoś horroru. Pod moimi oczami znajdowały się fioletowe półkola, a bladą twarz przyozdabiały czerwone rumieńce. "No pięknie. Trzy kilogramy tapety może sobie poradzą z dzisiejszym stanem mojej twarzy." Po jako-takim ogarnięciu się, przyszedł czas na wybór stroju. Po uporaniu się z tym jakże trudnym zadaniem, w końcu mogłam wyjść do pracy. "Do pracy. Jak to poważnie brzmi." Uśmiechnęłam się sama do siebie. Po drodze wstąpiłam do piekarni na croissant'a. Kocham te francuskie bułeczki, a najbardziej kiedy są jeszcze ciepłe. W końcu doszłam na miejsce, w którym miałam mieć dzisiaj sesję zdjęciową. Makijażystka od razu poznała się, że jest ze mną coś nie tak.
- Hej, Alex. Wszystko w porządku?
- Hej, tak, tak.
- Na pewno?
- Po prostu w tym hotelu mają strasznie niewygodne łóżka. To wszystko. - uśmiechnęłam się lekko z nadzieją, że mi uwierzy.
- To dobrze. Znaczy niedobrze, bo się nie wyspałaś. A dobrze dlatego, że to tylko taka błahostka.
Po uczesaniu mnie odpowiednio, zajęła się makijażem. Najpierw zmyła ten, który zrobiłam dzisiaj rano.
- Jej, Alex. Te łóżka chyba naprawdę są strasznie niewygodne. - nie miałam siły jej odpowiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową na znak zgody. Przymknęłam lekko oczy, aby się trochę odprężyć i zapomnieć o pulsującym bólu w skroniach. Nagle poczułam chłodne dłonie Sam na czole.
- Alex, dobrze się czujesz?
- Nie jest to najlepszy dzień w moim życiu, ale jakoś go przetrwam. A co?
- Wydaje mi się, że masz gorączkę.
- Nawet jeśli, to przeżyję. Nie martw się.
- Ok, ale od razu po sesji jedziesz do hotelu i kładziesz się do łózka. Jasne?
- Jak londyńskie słońce.
- Alex...
- Jasne, jasne.
- No, już gotowe. Powodzenia.
- Nie dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko i powoli ruszyłam w stronę przebieralni. W dalszym ciągu nawet najmniejszy ruch sprawiał mi ból. "Spokojnie Lexi. Za kilka godzin będziesz już leżała w łóżku."

Po 3 godzinach, mogłam wrócić do mojego skromnego pokoju hotelowego. Trochę dziwnie się czułam kończąc pracę o godzinie 14.00. Już powoli miałam dosyć Paryża. Na szczęście jutro mam tylko jeden casting i pokaz, a potem lecę do domku. "Kurczę. W ciągu jednego tygodnia będę częściej w domu, niż w ubiegłych miesiącach." Nagle uświadomiłam sobie, że dzisiaj nie rozmawiałam ani razu z moim przyjacielem. To trochę dziwne, bo już się przyzwyczaiłam do pomagania mu. Nagle odezwał się mój telefon, na którego wyświetlaczu było napisane : "Harry".
- Jak tam chorobździelu?
- Siemka. Po prostu wspaniale.
- Aż tak źle?
- Wszystko mnie boli. A co tam u ciebie?
- No wiesz, długo by opowiadać. W końcu nie rozmawialiśmy od... 15 godzin.
- O matko!
- Co się stało?! - zapytał z przerażeniem w głosie, jakbym co najmniej... została postrzelona.
- Ty umiesz liczyć!
- Oj Lexi, widzę że mój telefon od razu poprawił Ci humor.
- I na dodatek masz zdolności telepatyczne! Ta Twoja dziewczyna ma szczęście. Taki chłopak to skarb.
- I po cóż ta ironia?
- Tak jakoś. To co, już dziewczyna?
- Jeszcze nie.
- Nie zgodziła się?
- Nie. To znaczy, nie pytałem jeszcze. Ma dzisiaj jakieś rodzinne spotkanie.
- Aha. A ty się bardzo nudzisz?
- Ja? Nie. Dlaczego pytasz?
- Bo zadzwoniłeś do mnie.
- Zadzwoniłem, bo się martwię o Ciebie.
- Awww... Chyba zaraz obrzygam ten chodnik tęczą i brokatem. A szkoda, bo jest naprawdę ładny.
- Alex, czy ty nie masz gorączki?
- Nie jestem pewna. A  co?
- Bo gadasz takie głupoty. Lepiej idź już do hotelu i odpocznij.
- Dobrze tato.
- Grzeczna dziewczynka. Kiedy mnie odwiedzisz?
- Prawdopodobnie... nigdy. Chcę jeszcze żyć, a nie zatruć się smrodem Twoich...
- Dobra, dobra. Już to słyszałem. A  poza tym, to moje brudne skarpety nigdzie nie leżą. Jak już, to Louis'a.
- Powiedzmy, że Ci wierzę. W Londynie będę jutro w nocy, więc może wybierzemy się na jakiś lunch.
- Oh, będę zaszczycony. Muszę już kończyć, bo akurat jesteśmy w studiu. Do usłyszenia?
- Do usłyszenia. - rozłączyłam się, opadając na łóżko. Teraz zaczęło mnie wszystko boleć ze zwiększoną mocą. Przebrałam się więc szybko w piżamę i usnęłam...

_________________________________________________________________________________
W końcu coś napisałam :) Zachęcam do komentowania i wypowiadania się na temat bloga.
Pozdrawiam, Lexi :*

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 7

Rano obudziłam się o 5.00 z lekkim bólem głowy. Wzięłam więc szybki prysznic, z nadzieją, że ból ustąpi. Ale oczywiście znając moje szczęście nic takiego nie nastąpiło. Ubrałam się w dres i zeszłam do recepcji, aby zapytać o najbliższą aptekę. Po 15 minutach byłam z powrotem w swoim pokoju i czym prędzej zażyłam tabletkę przeciwbólową. Kiedy już zaczęła działać, przebrałam się w białą bluzkę i kolorowe leginsy. Do tego dobrałam pomarańczowe trampki i czerwoną torebkę, do której włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy i mogłam iść na dzisiejsze próby i przymiarki. W drodze na miejsce, zaszłam do Starbucks'a na kawę i ciastko, jako moje śniadanie. Na hali, na której miałam mieć dzisiaj pokaz, byłam 5 minut przed czasem, więc weszłam jeszcze na Twitter'a, aby sprawdzić wszystkie aktualności dotyczące moich znajomych. Zobaczyłam dodatkowo, że mam kilkaset obserwujących. To dlatego, że ostatnio w internecie pojawiły się zdjęcia moje i Harry'ego. Więc teraz można powiedzieć, że jestem "gwiazdą". Moi bracia mają ze mnie niezły ubaw. Ciągle dostaję od nich głupawe SMS'y. Niby starsi o 4 lata, a zachowują się jakby byli w szkole podstawowej (ich żarty są na prawdę na poziomie sześciolatka). Na szczęście próba minęła mi bardzo szybko. Potem udałam się na przymiarkę, która była w budynku obok. Podczas niej otrzymałam sms'a od Hazzy : "Dzisiaj wielki dzień !!! Trzymaj kciuki :) " . Odpisałam mu szybko : "Trzymam mocno. Tylko niczego nie zepsuj ! :) " . Naprawdę chciałam, aby wszystko poszło po jego myśli. W końcu spotkał dziewczynę, której nie obchodzi liczba zer na jego koncie i liczba paparazzi, którzy za nim "biegają". A ja jestem jego przyjaciółką, więc mu w tym pomogłam. Szczerze mówiąc, to ja też bym chciała, aby jakiś chłopak zachowywał się tak samo jak Harry w stosunku do... Mii. Chyba. Prawdopodobnie nigdy nie zapamiętam jej imienia, gdyż nie mam pamięci do imion i jest mi trochę obojętna. Obojętna? Czemu obojętna? Czyżbym była zazdrosna? Ale o kogo? O Harry'ego? "O nie Alex, nie możesz tak myśleć. Jesteście tylko przyjaciółmi." skarciłam się w myślach. Na przymiarce byłam trochę nieobecna. Z oczywistego powodu: wysoki brunet z zielonymi oczami. Ale po co mam sobie nim zaprzątać myśli? Jest zajęty. No prawie zajęty. I szczęśliwy. A szczęście jest najważniejsze. Więc ja też będę szczęśliwa. Teraz zostało mi tylko "odbębnić" ten pokaz i będę mogła pójść do hotelu. Aktualnie marzę o gorącej kąpieli i ciepłym, hotelowym łóżku.
W końcu. Siedzę w taksówce. Ledwo żyję. Dziwne, dopiero miałam wolne, a już jestem zmęczona jak po trzymiesięcznej pracy bez przerwy. Obym nie była teraz chora. Jeszcze tylko dwa tygodnie szału, a potem miesiąc przerwy. W sierpniu każda modelka ma przymusowe wakacje, bo po prostu nie ma pracy. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu i otworzyłam usta ze zdziwienia. Jest już 23.15. Nieźle się wszystko przedłużyło. Stojąc w hotelowej windzie, zadzwonił mój telefon. Dzwonił oczywiście mój brązowowłosy przyjaciel.
- Halo?
- Udało się! Niczego nie zepsułem!
- O czym ty mówisz?
- No o mojej randce. Właśnie ją odwiozłem do domu.
- Super.
- Ej, nie cieszysz się? Już tak często nie będę dzwonił do ciebie po rady.
- Cieszę się bardzo, ale trochę źle się czuję. I tak wiem, że nadal będę Ci pomagała, bo ty sierotko niczego nie zrobisz bez pomocy "perfekcyjnej Alex".
- Tak, tak. Mów jak chcesz. Muszę już kończyć, bo jutro rano mam sesję.
- Mam jeszcze do Ciebie ostatnie pytanie, które z pewnością nie dałoby mi w nocy spać: jesteście razem?
- Jeszcze nie do końca, ale jestem na właściwej drodze.
- Czyli zaprosiłeś już ją na następne spotkanie?
- Yyy... Właśnie miałem do niej dzwonić, żeby się... upewnić... czy...
- Dobra nie wysilaj się tak. Ale masz ją o to zapytać jutro!
- Ok. Jesteś wielka, wiesz?
- Wiem, wiem Harry.
- No tak, zapomniałem, że jesteś wszechwiedząca.
- Mówiłeś coś, czy to tylko wiatr...
- Chyba faktycznie źle się czujesz, bo takie głupoty wygadujesz. Lepiej kładź się już do łóżka i nie przemęczaj się. Aha, i pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić.
- Nawet w nocy?
- To zależy, czy następnego dnia nie mam żadnej sesji.
- Aha, będę pamiętała. Na razie Harry. Ty też możesz na mnie liczyć.
- Będę pamiętał. Słodkich snów.
- Dobranoc. - po zakończonej rozmowie, wzięłam wymarzoną kąpiel, a następnie przebrałam się w piżamki i położyłam w łóżku. Sprawdziłam jeszcze przed snem kalendarzyk, ustawiłam budzik i spokojnie zasnęłam.

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 6

Wstałam o 3.00 , żeby zdążyć wszystko zrobić. Ale teraz już wiem, że to nie był dobry pomysł. Wchodząc do łazienki miałam prawie zamknięte oczy, czego skutkiem jest teraz guz na moim czole. Na szczęście prawie go nie widać, bo przykryłam go toną makijażu. Z resztą nie tylko jego: moje sińce pod oczami także. Po tym incydencie oprzytomniałam i już więcej niespodzianek nie miałam. W samolocie zdrzemnęłam się, więc mam nadzieję, że nie ma wielkich worów. Teraz muszę tylko szybko zawieźć walizkę do hotelu i od razu jechać na casting. Stęskniłam się trochę za tym szaleńczym tempem. Jeszcze dwa castingi dzisiaj i jedna przymiarka do jutrzejszego pokazu. Jadąc taksówką, nagle odezwał się mój telefon.
- Halo?
- Hej Lexi.
- Hej Hazz. Dlaczego nie wyświetlił mi się twój numer?
- Nie wiem... Znaczy się wiem. Dzwonię z komórki Niall'a. - w jego głosie słychać było podekscytowanie. Z pewnością chciał się ze mną czymś podzielić.
- Aha. A co się stało, że dzwonisz? Bo to, że chciałeś usłyszeć mój głos jest oczywiste.
- Czytasz mi w myślach. Mam sprawę.
- Tak coś czułam, że nie dzwonisz bezinteresownie. Już nawet mnie nie zapytasz jak się czuję po podróży. Ale od razu Ci mówię, żebyś się nie martwił: czuję się świetnie.
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. A teraz moja sprawa. Jak myślisz, lepsza będzie kolacja w restauracji, czy u mnie w domu? Bo chłopaków już pytałem i wyszło po pół na restaurację i po pół na dom.
- Myślę, że restauracja będzie bezpieczniejsza, bo jeszcze wejdzie do Twojego domu i się zatruje smrodem z Twoich nieświeżych skarpet.Aha, no i jest jeszcze możliwość, że się potknie o jakieś zesztywniałe ze starości majtki.
- Alex no! Ja jestem poważny.
- Ja też jestem poważna. Mówię Ci, żebyś zabrał ją do jakiejś restauracji. A może....
- Mia
- Właśnie, ma jakąś ulubioną?
- Nie wiem.
- Jejku, Harry. To się dowiedz.
- No dobra. I co potem?
- Serio? Jesteś aż tak tępy?
- A, już wiem co potem. I nie jestem tępy. Po prostu chcę, aby wszystko było idealne.
- No dobra, już się nie tłumacz. Muszę kończyć. Jak będzie po wszystkim, to zadzwoń i pochwal się jak było, ok?
- Zadzwonię na pewno. Trzymaj się i nie pracuj za dużo.
- Ty też Hazz. Chociaż nie, ty się ciągle obijasz, więc tylko się trzymaj. Pa.
- Udam, że tego nie słyszałem. Pa.
Na rozmowie z Harry'm minęła mi cała droga na kasting. W drodze na przymiarkę, zadzwoniła do mnie moja mama. Na początku, kiedy spojrzałam na ekran telefonu, myślałam, że zwariowałam. Porozmawiałam z nią dosłownie dwie minuty, bo miała następnego pacjenta. Do hotelu wróciłam o 23.00. Wzięłam szybki prysznic, przejrzałam internet i położyłam się w łóżku. Oczywiście po chwili zasnęłam.

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 5

Na górze sprawdziłam tylko w łazience swoja fryzurę i zeszłam na dół. Harry przyglądał się półce w salonie, na której stały moje książki, płyty CD i DVD. Miałam ich sporą kolekcję, bo z każdej podróży przywoziłam co najmniej jedną.
- Możemy już iść.
- Wow, Alex, nie wiedziałem, że masz aż taki dobry gust. - mówiąc to, odwrócił się do mnie przodem i pokazał płytę One Direction.
- Ah, to. Było na wyprzedaży, więc kupiłam.
- Ha ha ha... Bardzo zabawne. Nie wiem, czy wiesz, ale ta piątka jeszcze coś osiągnie.
- Oczywiście, że wiem. Będę za nich trzymała kciuki.
- A tak na poważnie...
- Ja jestem zawsze poważna.
- .... to nie wiedziałem, że ich lubisz.
- Więc nie wiesz o mnie wszystkiego. Ale zaskoczę Cię jeszcze bardziej: jestem waszą wielką fanką.
- O, to miło. Masz naprawdę kilka fajnych płyt. 
- Ja mam wszystko fajne. Chodźmy już. 
- Idę, idę.
- Jak myślisz, włożyć pilotki, czy zwykłe czarne? - zaprezentowałam mu się w obu parach okularów.
- Zwykłe. Po co Ci one w ogóle?
- Na wszelki wypadek, jakby było słońce lub oślepiały mnie błyski fleszy paparazzi. Wybacz, ale nie chcę być jutro na pierwszych stronach we wszystkich miejscowych gazetach. 
- Spoko, aż tak źle nie jest.
- No ja tam nie wiem i od razu mówię, że nie chcę się przekonać. - mówiłam wsiadając do samochodu chłopaka. 
- Wiesz co Alex, lubię jak tak ciągle gadasz.
- Serio? To jesteś pierwszą osobą. Aha, i od razu mówię, że często mi się tak zdarza. 
- W takim razie już wiem, że z Tobą nigdy się nie będę nudził. - W drodze do sklepu, Harry opowiedział mi swoje plany na najbliższe dni, a ja jemu moje. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
- Wiesz co Ci powiem? Ty to masz gest Hazz. 
- Dlaczego?
- To jeden z najdroższych salonów jubilerskich w tym mieście. Musisz mi kiedyś przedstawić tą...
- Mia
- Właśnie. Jestem strasznie ciekawa co ta dziewczyna w sobie ma, że nie widzisz poza nią świata. mówiąc to, weszliśmy do sklepu. Od razu podszedł do nas sprzedawca z szerokim uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry. W czym mogę państwu pomóc?
- Dzień dobry. Chciałbym kupić coś mojej dziewczynie. 
- A co pańska dziewczyna lubi najbardziej? -zwrócił się do mnie pracownik. Spojrzeliśmy na siebie z Harry'm w tej samej chwili. 
- Ja nie jestem jego dziewczyną. Ja tylko doradzam. No więc, co...
- Mia
- Właśnie, lubi najbardziej?
- Yyyyy....
- Jaką biżuterię nosi?
- Złotą.
- No więc potrzebujemy czegoś złotego. Pierścionek, łańcuszek... ?
- Kolczyki. - powiedział po chwili namysłu mój przyjaciel. Odniosłam wrażenie, że strasznie się stresuje.
- W takim razie chcielibyśmy jakieś złot kolczyki.
- Czy interesuje Pana jakiś konkretny kształt?
- Myślałem o serduszkach.
- Świetny wybór. Zaraz wracam. - odpowiedział sprzedawca i wyszedł na zaplecze. 
- Jak myślisz? To dobry wybór?
- Hazz, spokojnie. Spodobają jej się. W końcu to od Ciebie. - naszą rozmowę przerwał sprzedawca, wracając z kolczykami. Po kilkunastu minutach wybierania, Harry w końcu zdecydował się na małe serduszka z wygrawerowanym napisem LOVE . Jestem kobietą i owszem, lubię zakupy, ale te mnie już trochę męczyły. Moim zdaniem, wszystkie pary były prawie identyczne
- Harry, masz czas?
- To zależy dla kogo. - powiedział chłopak, naśladując mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo to zabrzmiało uroczo. 
- Mam ochotę na kawę. 
- Więc kierunek: Starbucks ?
- Czytasz mi w myślach. - po kilkunastu minutach zajechaliśmy pod kawiarnię. Na miejscu mój przyjaciel, stwierdził że ma ochotę na ciastko. Postanowiliśmy więc skonsumować zamówienie w kafeterii. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim. W pewnym momencie, kiedy piłam kawę, Harry zrobił dziwną minę i prawie na niego wyplułam napój. Na szczęście dla niego, tylko się zachłysnęłam. W końcu ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Siedząc w kawiarni, ciągle czułam na sobie czyjś wzrok. Z pewnością fanek mojego przyjaciela. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod mój blok. 
- Wejdziesz?
- Nie, widzę że jesteś zmęczona. Przez te dwa dni miałaś odpocząć, a ja Ci tylko zawracałem głowę.
- Daj spokój, nie żałuję. 
- Jak będziesz tylko w Londynie to dzwoń. Spotkamy się na jakimś ciastku, czy coś.
- Ok, dobranoc Harry. Pozdrów ode mnie Mię.
- Dobranoc mała. - przytuliliśmy się jeszcze na pożegnanie i chłopak odjechał. Ja weszłam do mieszkania i od razu wzięłam się za pakowanie. Muszę się w miarę wyspać, bo jutro mam lot o 5.00 rano. I znowu powrót do 3 godzin snu dziennie. Ale takie uroki tego zawodu. Trzeba cierpieć, by coś osiągnąć. A to jest mój cel...

_________________________________________________________________________________
Hello, mam nadzieję, że się podoba :) Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, to piszcie w komentarzach.
Pozdrawiam, Alex :)