piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 5

Na górze sprawdziłam tylko w łazience swoja fryzurę i zeszłam na dół. Harry przyglądał się półce w salonie, na której stały moje książki, płyty CD i DVD. Miałam ich sporą kolekcję, bo z każdej podróży przywoziłam co najmniej jedną.
- Możemy już iść.
- Wow, Alex, nie wiedziałem, że masz aż taki dobry gust. - mówiąc to, odwrócił się do mnie przodem i pokazał płytę One Direction.
- Ah, to. Było na wyprzedaży, więc kupiłam.
- Ha ha ha... Bardzo zabawne. Nie wiem, czy wiesz, ale ta piątka jeszcze coś osiągnie.
- Oczywiście, że wiem. Będę za nich trzymała kciuki.
- A tak na poważnie...
- Ja jestem zawsze poważna.
- .... to nie wiedziałem, że ich lubisz.
- Więc nie wiesz o mnie wszystkiego. Ale zaskoczę Cię jeszcze bardziej: jestem waszą wielką fanką.
- O, to miło. Masz naprawdę kilka fajnych płyt. 
- Ja mam wszystko fajne. Chodźmy już. 
- Idę, idę.
- Jak myślisz, włożyć pilotki, czy zwykłe czarne? - zaprezentowałam mu się w obu parach okularów.
- Zwykłe. Po co Ci one w ogóle?
- Na wszelki wypadek, jakby było słońce lub oślepiały mnie błyski fleszy paparazzi. Wybacz, ale nie chcę być jutro na pierwszych stronach we wszystkich miejscowych gazetach. 
- Spoko, aż tak źle nie jest.
- No ja tam nie wiem i od razu mówię, że nie chcę się przekonać. - mówiłam wsiadając do samochodu chłopaka. 
- Wiesz co Alex, lubię jak tak ciągle gadasz.
- Serio? To jesteś pierwszą osobą. Aha, i od razu mówię, że często mi się tak zdarza. 
- W takim razie już wiem, że z Tobą nigdy się nie będę nudził. - W drodze do sklepu, Harry opowiedział mi swoje plany na najbliższe dni, a ja jemu moje. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
- Wiesz co Ci powiem? Ty to masz gest Hazz. 
- Dlaczego?
- To jeden z najdroższych salonów jubilerskich w tym mieście. Musisz mi kiedyś przedstawić tą...
- Mia
- Właśnie. Jestem strasznie ciekawa co ta dziewczyna w sobie ma, że nie widzisz poza nią świata. mówiąc to, weszliśmy do sklepu. Od razu podszedł do nas sprzedawca z szerokim uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry. W czym mogę państwu pomóc?
- Dzień dobry. Chciałbym kupić coś mojej dziewczynie. 
- A co pańska dziewczyna lubi najbardziej? -zwrócił się do mnie pracownik. Spojrzeliśmy na siebie z Harry'm w tej samej chwili. 
- Ja nie jestem jego dziewczyną. Ja tylko doradzam. No więc, co...
- Mia
- Właśnie, lubi najbardziej?
- Yyyyy....
- Jaką biżuterię nosi?
- Złotą.
- No więc potrzebujemy czegoś złotego. Pierścionek, łańcuszek... ?
- Kolczyki. - powiedział po chwili namysłu mój przyjaciel. Odniosłam wrażenie, że strasznie się stresuje.
- W takim razie chcielibyśmy jakieś złot kolczyki.
- Czy interesuje Pana jakiś konkretny kształt?
- Myślałem o serduszkach.
- Świetny wybór. Zaraz wracam. - odpowiedział sprzedawca i wyszedł na zaplecze. 
- Jak myślisz? To dobry wybór?
- Hazz, spokojnie. Spodobają jej się. W końcu to od Ciebie. - naszą rozmowę przerwał sprzedawca, wracając z kolczykami. Po kilkunastu minutach wybierania, Harry w końcu zdecydował się na małe serduszka z wygrawerowanym napisem LOVE . Jestem kobietą i owszem, lubię zakupy, ale te mnie już trochę męczyły. Moim zdaniem, wszystkie pary były prawie identyczne
- Harry, masz czas?
- To zależy dla kogo. - powiedział chłopak, naśladując mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo to zabrzmiało uroczo. 
- Mam ochotę na kawę. 
- Więc kierunek: Starbucks ?
- Czytasz mi w myślach. - po kilkunastu minutach zajechaliśmy pod kawiarnię. Na miejscu mój przyjaciel, stwierdził że ma ochotę na ciastko. Postanowiliśmy więc skonsumować zamówienie w kafeterii. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim. W pewnym momencie, kiedy piłam kawę, Harry zrobił dziwną minę i prawie na niego wyplułam napój. Na szczęście dla niego, tylko się zachłysnęłam. W końcu ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Siedząc w kawiarni, ciągle czułam na sobie czyjś wzrok. Z pewnością fanek mojego przyjaciela. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod mój blok. 
- Wejdziesz?
- Nie, widzę że jesteś zmęczona. Przez te dwa dni miałaś odpocząć, a ja Ci tylko zawracałem głowę.
- Daj spokój, nie żałuję. 
- Jak będziesz tylko w Londynie to dzwoń. Spotkamy się na jakimś ciastku, czy coś.
- Ok, dobranoc Harry. Pozdrów ode mnie Mię.
- Dobranoc mała. - przytuliliśmy się jeszcze na pożegnanie i chłopak odjechał. Ja weszłam do mieszkania i od razu wzięłam się za pakowanie. Muszę się w miarę wyspać, bo jutro mam lot o 5.00 rano. I znowu powrót do 3 godzin snu dziennie. Ale takie uroki tego zawodu. Trzeba cierpieć, by coś osiągnąć. A to jest mój cel...

_________________________________________________________________________________
Hello, mam nadzieję, że się podoba :) Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, to piszcie w komentarzach.
Pozdrawiam, Alex :) 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz